sobota, 31 stycznia 2015

Live Love Polish: UNT The Frog Prince

Hej :)
Dziś przedtawiam kolejną zieleń UNT - uroczy kolor o uroczej nazwie :)
The Frog Prince to średniociemna zieleń o niespotykanym odcieniu. Przynajmniej ja nie spotkałam się nigdy z takim lakierem. Z reguły są albo bardzej niebieskie/morskie, albo już typowo cieplejsze, leśne czy zgniłe. Ten jest taki po środku, poza tym jest niby delikatny, ale też widoczny. Raczej spokojny, ale nie jest wcale przybrudzony. Mam przy nim takie skojarzenie "kremowości", nie tylko ze względu na wykończenie. Nie wiem jak w słońcu, ale w sztucznym świetle robi się żywszy, też wygląda super :) Na pewno nie każdy lubi takie kolory, ale myślę, że dla fanek zieleni to ciekawa propozycja. Mi osobiście bardzo się na paznokciach spodobał, a po butelce się tego aż tak nie spodziwałam :) apropos butelki - widać na zdjęciach takie zacieki, które faktycznie są, ale nie jest to w żaden sposób widoczne w malowaniu.
No właśnie, aplikacja jest super. Dużo przyjemniejsza niż w poprzedniku, powiedziałabym, że wzorcowa :) Konsystencja w sam raz, żadnych smug, dobre krycie. Jedna warstwa już wygląda całkiem całkiem, dwie (jak na zdjęciach) są idealne. Dobry czas schnięcia i ładny połysk, czego chcieć więcej? :) Do pędzelka też się już upełnie przyzwyczaiłam, praktycznie nie musiałam doczyszczać skórek.
Zdjęcia dość dobrze oddały kolor, choć jak to z zieleniami bywa, na żywo zawsze jeszcze ładniejsze :)

Oczywiście ten również do kupienia na Live Love Polish :)








Lakier został wysłany mi do recenzji, lecz nie wpływa to na moją opinię.

wtorek, 27 stycznia 2015

Live Love Polish: UNT Cali Dreams

Hej :)
Po ciemniejszych barwach i błyskotkach przyszła pora na coś zupelnie odmiennego :)
UNT Cali Dreams to jasna, bardzo soczysta zieleń. Uwielbiam nosić takie kolory, wesołe i energetyzujące :) Jakiś czas temu pokazywałam podobną zieleń China Glaze Be More Pacific, ale jesli przyjrzymy się pierwszemu zdjęciu z tamtej notki i tym dzisiejszym, to raczej dość dobrze widać różnicę - UNT ma więcej żółtych tonów, mniej zielonych, a tym samym wypada nieco jaśniej. Taki ładny, czysty kolor, intensywny, choć w niektórym świetle potrafi wyglądać łagodniej.
Konsystencja i formuła kremowa, nie jest podbity bielą. Pierwsza warstwa kryje raczej słabo, za to druga na niektórych paznokciach u mnie okazała się wystarczająca. Niestety nie na wszytskich, więc musiałam dołożyć trzecią. Malowanie nie sprawia problemów, choć nie kazdemu będzie pasował taki szeroki pędzelek :) Trafiło mi się w nim kilka krzywych włosów, ale wyrwałam je łatwo za pomocą pęsety i jest ok :) Zdjęcia lakieru bez top coatu - jak widać pozostawia gładką, błyszczącą powierzchnię. Czas schnięcia przeciętny, a może nawet dobry, bo mam wrażenie, że tego typu kolory mają czasem z tym problem. Nie poodgniatał się też podczas snu, tak jak to było z Be More Pacific. Ogólnie nie mam mu nic większego do zarzucenia :)

Lakier można kupić na Live Love Polish, aktualnie jest w promocji :)

Za oknem resztki topniejącego śniegu, za to na paznokciach wiosna w pełni, ja jestem na tak! :)

 






Lakier został wysłany mi do recenzji, lecz nie wpływa to na moją opinię.

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Live Love Polish: UNT Fearless

Cześć :)
Pokazuję kolejny lakier UNT, tym razem brokatowy topper :)
UNT Fearless to bogata, ciekawa mieszanina (w sam raz na karnawał :D). Na pierwszy rzut oka dostrzegamy średnie hexy w intensywnym niebieskim kolorze oraz drobniejsze pomarańczowe. Już jest to oryginalne połączenie, a to oczywiście nie koniec ;) Mamy tu jeszcze srebrne holograficzne paski, niektóre bardzo cieniutkie, inne szersze. Wiem, że wiele osób ich nie lubi, ja specjalną fanką też nie jestem, ale tu nie są zbyt wyróżniające się w sensie kształtem, za to dają fajny mieniący się bling. No i na koniec drobny brokat, który na początku jest najmniej dostrzegalny, a tak naprawdę na odpowiedniej bazie robi według mnie cały urok :) Jest kolorowy i jeśli się nie mylę lekko opalizujący, tzn zmienia kolory. Widzę tu złote, zielone, różowe, fioletowe i niebieskie drobinki.
Szukałam dla niego jak najlepszej bazy i najbardziej spodobał mi się na granacie, który pokazywałam ostatnio. Jest na tyle ciemny, że widać wszytskie kolory drobinek, ale też ma swój kolor, który nie gryzie się z resztą. Choć na innych kolorach też można uzyskać ciekawe rezultaty :)
Aplikacja zdecydowanie na plus. Brokatu jest sporo, a bezbarwna baza wcale nie jest gęsta, dlatego maluje się przyjemnie. Nie trzeba specjalnie panować nad brokatem, pędzelek jest na tyle szeroki, że idzie to migiem :) Na zdjęciu widzicie jedną warstwę toppera na granatowej bazie :) Zaskoczyło mnie też szybkie schnięcie, ale nastąpiła taka ciekawostka. Po jakimś czasie noszenia (bez topu) zauważyłam że na brzegach się delikatnie skurczył, nie bardzo, ale ja jestem na to wyczulona, więc dostrzegłam. Lakier nie był w ogóle chropowaty, ale oczywiście dla lepszego efektu, tzw tafli, chciałam nałożyć top coat. Byłam pewna, że jedna warstwa w zupełności wystarczy, no bo sam z siebie był gładki. A tu znowu niespodzianka, top szybko "wsiąkł". Druga warstwa była ok, ale do czasu :D później też nieco wsiąkła. Trochę dziwne, ale nie jest to dla mnie wielkim minusem, bo lakier i tak ogólnie wygląda dobrze. Jeszcze wspomnę o niezbyt przyjemnym zapachu lakieru. Nie jest tak źle jak z niektórymi "chińczykami" ale na pewno śmierdzi mocniej od zwykłego, przeciętnego lakieru.

Na początku patrząc na butelkę nie myślałam, że ten top ma takie możliwości, spodobał mi się :) Ciekawe czy wam też przypadnie do gustu ten efekt :)

Lakier dostępny na Live Love Polish w cenie 8$, przypominam o moim kodzie dającym zniżkę 10% - COLORFOREVER :)

Użyłam:
granatowa baza - Essence Just Rock It!
brokatowy top - UNT Fearless
top coat - Sally Hansen Insta Dri








Lakier został wysłany mi do recenzji, lecz nie wpływa to na moją opinię.

sobota, 24 stycznia 2015

Essence Just Rock It!

Hej :)
Granatów z bajerami mam sporo; a to shimmery, a to holo, a to metalik, taki brokat, siaki brokat, itd. A zwykłych, bezrobinkowych? Hmm przychodzą mi do glowy zaledwie trzy sztuki. Ale w sumie, może dlatego, że staruszek, którego dziś prezentuję (już niedostępny) spełnia moje kolorystyczne oczekiwania idealnie! :)
Jest to granat o pięknym odcieniu, ani zbyt fioletowy, ani zbyt zielony, jesli wiecie co mam na mysli. Również jego poziom ciemności bardzo mi odpowiada. W butelce wydaje się dość jasny, ale na paznokciach jest w sam raz, ciemny, ale nie niemal czarny - bez problemu odróżniamy granat. Formuła jest taka pół kremowa, pół żelkowa, stąd odcień zmienia się nieco w zależności od warstw.
Mój lakier trochę już ma, używany był i przez to trochę zgęstniał - ale nie zgluciał. Już po jednej warstwie krycie było zadowalające, ale ja go wtedy lekko rozcieńczyłam i dołożyłam drugą cienką warstwę. Gęściejszym nie malowało się tak tragicznie, ale ja jakoś wtedy brudziłam bardzo skórki chcąc dojechac dobrze do boków paznokci, dlatego rozcieńczalnik poszedł w ruch. Czas schnięcia pierwszej warstwy był niestety dość długi, drugiej, tej rzadszej już ciut krótszy, ale i tak bez szału. Pędzelek wygodny. Lakier aktualnie nadal noszę, ale po zmywaniu skórek widziałam, że lubi puścić kolor, na szczęście tylko powierzchownie, nie wżarł się głębiej. Piękny połysk - zdjęcia bez topu :)

Macie jakieś ulubione granaty? chętnie poczytam jakieś propozycje :)







wtorek, 20 stycznia 2015

Live Love Polish: Mint Ribbon Dancer

Hej!
Tym razem coś błyskotliwego dla sroczek :) Tym cudeńkiem postanowiłam przyozdobić fioletowego Miyo z poprzedniej notki.
Mint Ribbon Dancer to różowo-fioletowa, przejrzysta baza z mnóstwem drobnego brokatu w kolorze srebrnym, różowym i niebieskawym. Solo kryje mniej więcej po 4 warstwach, ale dla mnie efekt był nieco mało intensywny, więc od razu szukałam dla niego jakiejś fajnej bazy :) W sumie może to i lepiej, jest świetny do layeringu! Przejrzysty, ale jednocześnie zmienia delikatnie kolor bazy, no i ma mnóstwo drobinek, które ładnie się rozkładają. Ja wybrałam fioletowy Miyo, po nałożeniu na niego dwóch warstw lakieru Mint uzyskałam efekt bardzo zbliżony do butelki :) magentowa baza go ociepliła, zmieniła odcień. Właśnie dlatego nałożyłam dwie warstwy, a nie jedną - chciałam mocniejszego efektu no i większej ilości drobinek, choć i po jednej warstwie jest ich dużo. Tak naprawdę możliwości połączeń i kombinacji jest sporo i to jest fajne :) Za pomocą tego lakieru uzyskujemy migoczący efekt, który jednocześnie jest wg mnie dość elegancki i nie przesadzony :)
Lakier jest rzadki, maluje się bardzo łatwo. Pędzelek dość długi, więc uważajmy tylko na spływający lakier z góry. Poza tym jest raczej wąski/średni i dobrej jakości, elastyczny. Lakier ładnie wysycha i nie jest praktycznie wcale chropowaty, choć oczywiście top jest kropką nad "i" :) Jedna, jak najcieńsza warstwa Insta Dri wystraczyła zupełnie do gładkiej tafli.
Zwykle nie przykładam jakiejś dużej uwagi do opakowania, ale ta butelka wyjątkowo mi się podoba, prosta, ale ma to coś (oprócz tego lakier jest zapakowany w kartonik). Lakiery tej marki są wegańskie i tzw "5-free" czyli wolne od szkodliwych składników. Pojemność wynosi 15 ml.
Lakier pochodzi ze sklepu Live Love Polish, ale akurat chwilowo nie ma go na stanie, za to tutaj możecie zobaczyć inne propozycje tej marki :)
Zdjęcia się powiększają, jesli chciałybyście dokładnie obejrzeć drobinki :)


Użyłam:
fioletowa baza - Miyo Electric Purple, 3 warstwy
brokat - Mint Ribbon Dancer, 2 warstwy
top coat







Lakier został wysłany mi do recenzji, lecz nie wpływa to na moją opinię.

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Miyo Electric Purple 38

Hej :)
Trafna nazwa, rzeczywiście jest to elektryzujący fiolet :) Intensywny, wyrazisty i... bardzo zmienny :) W zależności od światła potrafi być raz chłodniejszy, raz cieplejszy, to znowu przechodzi od średniego do dość ciemnego. W słońcu jeszcze żywszy :) Wydaje mi się, że ta zmienność wynika po części z jego wykończenia, które określiłabym pół kremem, pół żelkiem. Świetny odcień, oczywiście w rzeczywistości jeszcze ładniejszy, fankom fioletów polecam przyjrzenie się mu jeśli macie okazję :)
Konsystencja raczej rzadsza, pierwsza warstwa smuży jeśli jest cienka, jeśli lubicie malować grubiej to sprawa wygląda lepiej, mniej smug, jest czas na poprawki bo nie zastyga zbyt szybko w trakcie malowania. Natomiast kolejne warstwy już są w porządku, wszystko się ładnie równa. Krycie będzie zależeć własnie od grubości warstw, mogą wystarczyć dwie, a na moich zdjęciach widzicie trzy cienkie :) Pędzelek wygodny, malowało się przyjemnie. Wysycha dość szybko, ale przez jakiś czas może być podatny na wgniecenia. Ma bardzo ładny połysk, zdjęcia są bez topu :) Dość łatwo zetrzeć końce, nie wiem, zawsze tak mam z takimi żelkowymi lakierami... hmm czy tylko ja tak mam? :D Ale później się to już nie pogłębiło, odprysków też brak, więc w sumie nie tak źle. 
Ogólnie jak za 3,49 i pojemność 8 ml to warto :) piękny kolor i niezła aplikacja. Lubicie te maluszki? :D










Golden Rose Nail Expert Cuticle Remover Gel

Cześć :)
Golden Rose wprowadziło do swojej oferty nowe produkty pielęgnacyjne, mam okazję testować trzy z nich, tym razem przedstawiam recenzję preparatu do usuwania skórek.


Na wstępie małe wprowadzenie...
Często pytacie jak dbam o skórki, właściwie odpowiedź już padła w poście Czy warto dbać o paznokcie?, ale w skrócie napiszę jeszcze raz. Przed każdym malowaniem usuwam skórki preparatem (i drewnianym patyczkiem) - do pory testowania preparatu Golden Rose był to znany żel Sally Hansen. Codziennie wcieram w skórki wokół paznokci olejek rycynowy (czasem inny, czasem mieszam, ale jednak głównie jest to rycyna), no i oczywiście smarowanie dłoni kremem, co też ma znaczenie. Tylko tyle, aż tyle? Niby to niewiele, ale pewnie klucz tkwi w systematyczności, z którą wiele osób ma problemy. Generalnie moje skórki są bezproblemowe. Właściwie nie narastają i nie przyrastają do płytki. Poza tym są takie jakby oderwane od paznokcia, jeśli wiecie o co mi chodzi, mogę tam wsunąć dość głęboko patyczek. Usuwam w zasadzie tylko takie cieniutkie błonki, które są właśnie między skórkami, a paznokciem.
Za to na stopach zupełnie odwrotna sytuacja, skórki bardzo narastają i są trudne do usunięcia. Czasem preparaty jako tako sobie radzą, ale często są w stanie je raczej zmiękczyć, a nie rozuścić. Wtedy po odsunięciu patyczkiem, muszę jeszcze te farfocle wyciąć/oderwać. Pomiędzy tymi skrajnościami mam jeszcze jeden punkt odniesienia co do skuteczności preparatu - dłonie mojego faceta :) Czasem trafią się takie bardziej uparte skórki, ale ogólnie nie jest źle.
Po tym przydługim wstępie przejdźmy do recenzji :D
Opis ze strony producenta:  
Dzięki cząsteczkom mineralnym oraz składnikom odżywczym i nawilżającym delikatnie złuszcza i odbudowuje skórki. Preparat delikatnie złuszcza suche skórki a dzięki cząsteczkom mineralnym nadaje świeży wygląd paznokciom. Specjalna formuła zawierająca komórki macierzyste róży, słodkiego olejku migdałowego,  kompleksu tłuszczów i peptydy na bazie keratyny zapewnia wygładzenie i zdrowy wygląd skórek i paznokci.
Sposób użycia:
Nałożyć bezpośrednio na skórki, następnie delikatnie wmasować w celu złuszczenia. Odepchnąć  skórki za pomocą patyczka. Następnie umyć dokładnie dłonie wodą z mydłem.

Opis ten sprawił, że spodziewałam się słabszego produktu, obawiałam się, że będzie tylko zmiękczał, a nie rozpuszczał. Ale spróbowałam po swojemu i przyjemnie mnie zakoczył :) Muszę tu nadmienić, że nie używam go wg zaleceń, niczego nie wmasowywuję. Nakładam przy skórkach, czekam około pół minuty i odsuwam resztki patyczkiem. Na moich dłoniach radzi sobie pięknie, na dłoniach mężczyzny także dobrze. Na moich stopach już gorzej, ale to też zależy od konkretnego miejsca. Te bardziej uparte skórki jedynie zmiękcza. Pewnie ciekawi was jak wypada w porównianiu z żelem SH. Mają inne konsystencje, SH jest bardziej wodnisty a GR gęściejszy i jakby "tłuściejszy", choć nie tłusty, stąd na pierwszy rzut oka stwierdziłam, że pewnie będzie słabszy od SH. Ale jednak działanie na delikatnych i normalnych skórkach wg mnie jest porównywalne. Na tych twardszych u stóp różnica nie jest jakaś kolosalna, oba mają problemy z rozpuszczaniem ich, ale jednak wydaje mi się, że SH działa trochę lepiej.
Preparat Golden Rose ma dość mocno wyczuwalny zapach, dla mnie jest jednocześnie słodki i świeży, nie przeszkadza mi, ale ja nie jestem wyczulona na zapachy. Zgodnie z opisem zawiera cząsteczki mineralne, choć wg mnie w takim preparacie są zbędne, ewentualnie mogę je wetrzeć już po odsunięciu patyczkiem. Zgadzam się, że preparat zapewnia zdrowy wygląd skórek, oczywiście nie w sensie, że je jakoś uleczy, bo przecież zaraz go zmywamy z dłoni, ale faktycznie nie powoduje po użyciu suchości, czy innych negatywnych rzeczy.
Opakowanie, tzn buteleczka jak do lakieru z normalnym pędzelkeim sprawdza się bez zarzutu :)
Sugerowana cena to 12,90, w butelce znajduje się 11 ml produktu. Całość zapakowana jest w kartonik.

Podsumowując, uważam, że to dobry produkt. Owszem nie jest to "siekiera", która rozpuści absolutnie wszystko, ale myślę, że przy takich przeciętnych skórkach radzi sobie dobrze. Łagodny, a skuteczny preparat. Ciekawa jestem innych opinii, bo wiadomo, że poziomy trudności u każdego są inne, ale myślę, że warto spróbować :)




Produkt został wysłany mi do recenzji, lecz nie wpływa to na moją opinię.

piątek, 16 stycznia 2015

Live Love Polish: Pretty & Polished Chicks in the Henhouse

Hejka :)
Dziś będą zachwyty, lojalnie uprzedam :D Chodzi o kolejny świetny lakier, który mogłam przetestować dzięki Live Love Polish :) 
Pretty & Polished Chicks in the Henhouse ma według mnie same zalety :) Zaczynając na super nazwie :D poprzez wygląd, na świetnej aplikacji kończąc. 
Lakier to mleczna biała baza, a w niej kolorowy brokat w różnych rozmiarach i kształtach. Znajdziemy tu duże żółte kółka, duże szare hexy, mniejsze hexy - żółte i jasnofioletowe oraz najdrobniejszy brokat w trochę ciemniejszym odcieniu fioletu :) Baza jest mleczna, lekko transparentna, więc daje efekt delikatny, nie razi po oczach jak typowa biel, ale mimo to wygląda na dłoniach czysto i ciekawie. Do tego nieprzesadzona ilość brokatu w oryginalnej kolorystyce - dla mnie połączenie idealne, uwielbiam lakiery tego typu :)
No i aplikacja, lakier bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Jak na taki typ maluje się nim świetnie, bezproblemowo. Nie trzeba przykładać nie wiadomo jakiej uwagi do rozmieszczania brokatu, baza się nakłada gładko, nie glucieje, nie zastyga. Jeśli chodzi o krycie to zalezy od grubości warstw - 2 lub 3. Ja wolę zawsze cieńsze, więc u mnie widzicie trzy warstwy plus dwie warstwy top coatu, żeby było gładko.
Bardzo podoba mi się pędzelek - nie jest za długi, ani za wąski i szeroki, normalnie prosto przycięty. Do tego wspaniale elastyczny. Wysychanie w porządku, ale i tak warstwa topu jest konieczna, żeby lakier nabrał właściwego wyglądu. Nosiłam go kilka dni i nie było żadnych odprysków, gdyby nie paskudnie pękający SH Insta Dri (na wszystkich lakierach), chętnie nosilabym go nadal :)
Małym minusem może być cena - 9,5 dolara, ale uważam, że za 15 ml tak ładnego (to kwestia gustu) i dobrej jakości lakieru typu indie, to znowu nie tak dużo. 
Tutaj możecie zobaczyć inne lakiery tej marki :)

Ciekawa jestem czy ten "cudak" przypadnie wam do gustu :)







Lakier został wysłany mi do recenzji, lecz nie wpływa to na moją opinię.

sobota, 10 stycznia 2015

Live Love Polish: Snowflake nail art

Cześć :)
Na niebieskiej bazie, którą pokazywałam wam wczoraj, nie mogło oczywiście powstać inne zdobienie niż śnieżynki :) Zwykłe, proste, klasyczne śnieżynki z dodatkiem dronych kropek. Namalowałam je cienkim pędzelkiem i białą farbką akrylową, do kropek użyłam sondy. Na całość top i gotowe :)
Za oknem deszcz, a ja zapraszam do obejrzenia śnieżnego mani :D

Użyłam:
niebieska baza - UNT Breakup Blues
biała farbka akrylowa
top











zBLOGowani.pl

piątek, 9 stycznia 2015

Live Love Polish: UNT Breakup Blues

Hej! :)
Dziś pokażę lakier nowej dla mnie marki, którą mogłam poznać dzięki Live Love Polish :)
Lakiery UNT mają 15 ml pojemności, dość szerokie, ale nie półokrągłe pędzelki i nie zawierają formaldehydu. No i mają dość bogatą ofertę kolorystyczno-wykończeniową :)
UNT Breakup Blues to śliczny niebieski odcień, choć trudny do opisania i uchwycenia (chyba na pierwszym zdjęciu wyszedł najlepiej) :) Jest jasny, ale nie bardzo jasny. Nie ma fioletowcyh tonów, raczej trochę błękitnych z kropelką szarości? Nie jest ani przybrudzony, ani jaskrawy. To nie jest pastel podbity bielą, dlatego też nie daje z daleka po oczach ;) mimo koloru można powiedzieć, że jest delikatny. Do tego zawiera ciekawe drobinki, to w sumie nie jest shimmer, a raczej złotawy glassfleck albo takie maciupeńkie flakies :) Oczywiście w butelce widać je najbardziej, na paznokciach trochę mniej, a na zdjęciach (a jakże!) najmniej :D Na żywo dają subtelny połysk. 
Jak już pisałam, to nie jest pastel, więc aplikacja nie sprawia problemów. Owszem, przy pierwszej warstwie może robic małe prześwity, ale wszystko się równa przy drugiej warstwie. Dla uzyskania pełni koloru potrzebna jest tzrecia warstwa, wtedy wygląda idealnie i tyle jest na moich zdjęciach. Dodałam top coat, bo sam z powodu drobinek nie robi tafli. Śmieszny efekt, lakier niby jest gładki, ale jednoczesnie minimalnie czuć pod palcem te drobinki. Można nosić i bez topu i z topem.
Czas schnięcia dobry. Pędzelek nie sprawiał mi trudności w malowaniu, choć osoby z bardzo drobną płytką mogą być niezadowolone z tej szerokości. Włosie wydaje mi się trochę za sztywne, zobaczymy jak się spisze przy innych, może bardziej wymagających kolorach.
Ogólnie pierwsze wrażenie pozytywne, a sam kolor bardzo mi się podoba :)







Lakier został wysłany mi do recenzji, lecz nie wpływa to na moją opinię.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...